Nazywam się Grażyna Serafin. Pragnę złożyć świadectwo o otrzymanych łaskach za wstawiennictwem S.B. Rozalii Celakówny. W 2001 roku znajoma zapytała mnie czy słyszałam o S.B. Rozalii Celakównie. Nic nie wiedziałam i nie słyszałam. Opowiedziała mi więc co sama słyszała od pielęgniarki będąc na okulistyce szpitala Żeromskiego. Po miesiącu (niedziela po południu) kiedy byłam na cmentarzu Rakowickim, przy grobie mojej babci podeszła do mnie starsza pani. Zapytała o grób S.B. Rozalii Celakówny. Nie wiedziałam gdzie jest. Powiedziała "gdzieś tu" i wskazała na kwatery - róg al. 29-go listopada i ul. Prandoty. Bardzo mnie to zainteresowało, że właśnie mnie zapytała i dodała, że będzie na jej grobie dużo zniczy. Zaczęłam i ja sama szukać grobu S.B. Rozalii Celakówny. Nie pytałam nikogo, przeszłam przez wiele alejek powoli czytając nazwiska i szukając "dużo zniczy". Nie znalazłam. Kiedy wracałam na grób babci, w myślach przepraszałam S.B. Rozalię Celakównę, że nie znalazłam jej grobu. Nagle "coś" zatrzymało mnie na alejach i głowę swoją odwróciłam w lewą stronę. Stałam przy grobie S.B. Rozalii Celakówny. Na grobie świeciły się 3 znicze.
Od czerwca 2000 roku, kiedy zabrano mi rentę szukałam pracy. Składałam podania, dzwoniłam do różnych firm, zostawiałam swoje dane osobowe i numer telefonu. Bezskutecznie. W ostatnią sobotę marca 2002 roku stałam przy grobie S.B. Rozalii Celakówny i błagałam słowami: "Rozalio Apostołko, ty która znasz ciężką pracę, błagam pomóż mi znaleźć pracę każdą, której podołam. Jestem bez środków do życia". Po południu tego samego dnia zadzwonił telefon. Przedstawiła się pani i mówi: "moje nazwisko nic pani nie powie ale czy pani jest wciąż zainteresowana pracą?" - "tak", odpowiedziałam. "proszę zgłosić się w najbliższy poniedziałek" (podała godzinę i adres). Mam pracę na pół etatu do tej pory.
Po śmierci mojego taty - 11.01.2002r. - stan zdrowia mojej mamy, chorej na serce, uległ dużemu pogorszeniu. Mama miała zawał serca, nie wiedząc o tym, bo dopiero badania kardiologiczne (EKG) w czasie terminowej wizyty u kardiologa to wykazały. Leczący wiele lat moją mamę lekarz kardiolog - człowiek dobry i szlachetny, skierował mamę do kliniki Jana Pawła II. Tu przeprowadzono wszystkie badania podczas tygodniowego pobytu mamy w klinice 27.03 do 3.04.2003r. Zaszła konieczność przeprowadzenia jeszcze jednego badania - inwazyjnego o dużym stopniu ryzyka dla ludzi w wieku mojej mamy. Dzień przed badaniem stanęłam przy grobie Rózi i prosiłam słowami "Rozalio Apostołko, ty która znasz cierpienia ludzi chorych, która znasz pracę lekarzy i pielęgniarek, błagam uchroń moją mamę przed tym badaniem. A jeśli jest ono konieczne kieruj umysłami i rękami lekarzy, którzy przeprowadzać będą to badanie. Na następny dzień pojechałam rano do kliniki. Pani doktor prowadząca leczenie mojej mamy powiedziała, że serce się wzmocniło i, że zastosowane leki znacznie poprawiły wyniki - "Odstępujemy od tego badania". Bogu niech będą dzięki - minął rok bez tego badania.
Ostatni tydzień maja 2004r. - wtorek lub środa rano. Byłam przy grobie mojego taty. Modliłam się, a po modlitwie porządkowałam grób oraz rabatkę koło grobu. W tym czasie jak zawsze rozmawiałam z moim tatą. Następnie moje myśli przeniosłam na S.B. Rozalię Celakównę. Modliłam się i dziękowałam za otrzymane łaski i przedstawiałam jej nowe prośby. Przykucnięta przy rabatce, zapracowana, zaczęłam duchowo rozmawiać ze S.B. Rozalią słowami: "Rozalio, Apostołko, przyrzekam Ci, że nadal przyprowadzać będę wszystkich, kto zapyta twój grób. Nie tylko wytłumaczę mu, która alejka, ale zawsze z radością przyprowadzę go, tak jak do tej pory przyprowadzałam (już kilka osób). Po około 15 -20 minutach zatrzymała się koło mnie młoda dziewczyna skromnie, na granatowo ubrana. Powiedziała: "Bardzo Pani dziękuję, tak szybko znalazłam grób Rózi". Wstałam, uśmiechnęłam się i powiedziałam: "bardzo się cieszę". Kiedy odchodziła alejką, odprowadziłam ją wzrokiem kilkanaście metrów. Nagle uprzytomniłam sobie, że nikt mnie o żaden grób nie pytał. Nie przechodziła wcześniej tą alejką ta młoda osoba. W ogóle ludzi na cmentarzu tego ranka było mało. Zrozumiałam i powiedziałam: "Rozalio dziękuję, że przyjęłaś moje przyrzeczenie".
Codziennie proszę S.B. Rozalię o wstawiennictwo. Prośby moje zawsze są wysłuchane. W nowennie do Najświętszego Serca Jezusowego jest podane, by przedstawiając intencję, w tej intencji coś postanowić. Nie wiedziałam jakie postanowienie będzie Bogu miłe. I tu z pomocą przyszła mi S.B. Rozalia. Teraz już wiem. Bóg czeka na 9 pierwszych piątków. Proszę o modlitwę bym postanowienia tego dotrzymała. |